poniedziałek, 1 czerwca 2015

WESTERN - OBALAMY MITY

Western ma swoje korzenie na kontynencie amerykańskim. Wywodzi się z pracy ranczerskiej. Ze względu na rozpowszechnione jeździectwo klasyczne w Polsce powstaje wiele mitów na temat westernu.
Obowiązkowy strój zawodnika westernowego składa się z:
-kowbojek
-jeansów
-koszuli z długim rękawem
-kapelusz
-czapsy/sztylpy (długie, skórzane nogawki)

*Frędzle na czpsach miały odganiać uciążliwe owady
*Kapelusz z dużym rondem miał chronić przed słońcem i deszczem

Do westernu wykorzystuje się konie rasy AQH* (niskie krępe i wytrzymałe). Jeździec spędzał na jego grzbiecie kilkanaście godzin dziennie.

Siodło kombwojskie różni się budową od siodła klasycznego m. in. :
*posiadają horn
*posiadają drugi popręg

MIT 1
„ siodła westernowe są niezdrowe dla końskiego grzbietu”
Każde źle dopasowane siodło dla konia jest niezdrowe. Sprawia naszemu zwierzakowi dyskomfort nawet to klasyczne. Kulbaki westernowe lepiej rozkładają ciężar ciała. Popręg w siodłach westernowych nie musi być mocno dopinany ze względu na to że siodło zajmuje większą powierzchnię niż klasyczne siodła.

MIT 2
„Pod siodła westernowe nie trzeba zakładać czapraka”
Nie prawda! Wyobrażacie sobie, że nie zakładamy czapraka pod siodło klasyczne… Siodło westernowe też jest wykonane ze skóry zwierzęcej. Też może ciężko zranić konia na grzbiecie.
Pod każde siodło trzeba zakładać czapraka. Nie ma wyjątków!

MIT 3
„Teraźniejsze zadania odbiegają od dawnych zadań jeźdźca westernowego”
Kowboje potrafią zrobić bardzo krótki i intensywny trening. Taka jazda jest tylko możliwa z AQH. Zajęcia te nie odbiegają od tych jakie kiedyś wykonywano. Przez krótki okres czasu były intensywnie eksploatowane. Następnie stawały i zbierały siły na kolejne zadanie.

MIT 4
„Siodle westernowym nie da się anglezować”
Kowboje głównie poruszali się na ranczach jogiem (wolną odmianą kłusa). Wygodne chody AQH i siodło powodowało, że anglezowanie było zbędne i męczące. Podsumowując w siodle westernowym da się anglezować, jednak jest to męczące i zbędne.


MIT 5
„Wędzidło westernowe bardzo kaleczy konia”
Nie! Wędzidło westernowe jest ostre, ale nawet zwykłe wędzidło oliwkowe może konia zranić jeśli go źle używane. Jeźdźcy westernowi zazwyczaj prowadzili konia na jednej ręce, ponieważ drugą posługiwali się lassem. By móc szybko zahamować, zmienić kierunek używali czanek. Są one ostre ale lżejsze od kiełzn używanych przez rycerzy w średniowiecznej Europie, gdzie „modna” była otwarta szczęka. Porównując czankę westernową od rycerskiej dochodzę do wniosku iż czanka westernowa była lepsza tzn. nie wyrządzała krzywdy i była używana bardziej rozsądnie.

MIT 6
„Kowboje jeżdżą bez jakiego kolwiek kontaktu ”
Nawet kowboj nie umie się porozumiewać z koniem telepatycznie. Kiełzno służy do przekazania informacji, których nie da się przekazać nogami czy dosiadem. Jeśli jeżdżą bez kontaktu to po co im ogłowie…

MIT 7
„W westernie jeździ się bez używania łydek”
Na podstawie tego mitycznego stwierdzenia o westernie dochodzę do wniosku, że kowboje jeździli bez jakiego kolwiek kontaktu i bez używania łydek. Powstaje więc pytanie: Jak się porozumiewali z koniem? Wykluczając przy tym niemożliwą telepatię. Mit został obalony przy odrobinie logiki.

*American Quarter Horse -  rasa koni o bardzo dobrym, atletycznym umięśnieniu.

JAK ZIDENTYFIKOWAĆ "KONIOCHOLICTWO"?

Weekendowe hobby czy koniarstwo?


Hurra! Niedzielaaaa… aaaa… a nie… przecież jesteś koniarzem. Jeśli choć raz w życiu tak pomyślałaś to znaczy, że etap fascynacji swoim nowym hobby masz już za sobą, a Twoje koniarstwo przeszło na wyższy level.



Konie to coś więcej niż sposób na modne spędzenie weekendu, wciśnięte w kalendarz między bieganie, gotowanie, a dbałość o pokój na świecie. Pojawiasz się w stajni bez względu na focha narzeczonego, gila do pasa, czy najazd ukochanego wujostwa na dom rodzinny. Twoimi priorytetami w życiu są: idealne koło w kłusie, zadowolona mina Twojego konia po obiedzie, owijki pasujące kolorem do czapraka. Podczas każdej wizyty w hipermarkecie rozglądasz się za marchwią, cukrem w kostkach i siemieniem lnianym. W owym hipermarkecie zazwyczaj występujesz w bryczesach i butach pokrytych błotem, względnie piachem, a ludzie patrzą na Ciebie podejrzanie ze względu na Twój zapach. Jeżdżąc samochodem cmokasz i mówisz do auta „prrr”, a w zakrętach, lub przy zmianie pasa ruchu balansujesz ciężarem ciała. Ekran Twojego smarfona jest zazwyczaj zaklejony śliną i cukrem, a jego wnętrze zawiera piasek. W kinie po trzydziestu minutach smacznie chrapiesz, bo cały dzień spędziłaś na mrozie i wietrze.




Określenie „mój ukochany” dotyczy Twojego konia, a nie Twojego chłopaka. Ostatnie pieniądze wydasz na nową derkę, a nie nowe szpilki. W torebce (lub worku na toczek) oprócz portfela i szminki masz łańcuszek od munsztuka, kostki cukru i gumki do grzywy. Twoja opalenizna ogranicza się do przedramion i twarzy. Zawsze wsiadasz na rower z lewej strony, a jadąc po koleinach próbujesz anglezować lub robić półsiad. Wchodząc do toalety i kuchni mówisz głośno „UWAGA”. W „ulubionych” masz telefon do weterynarza, kowala, stajennego, a na widok dzwoniącego ze stajni telefonu zamierasz i czekasz na słowa „Nic się nie stało…”. Podniecają Cię takie określenia jak zebranie, samoniesienie, balans. Zawsze marzyłaś o księciu na białym ogierze. Dziś Twoje marzenia się zaktualizowały, wystarczy ogier.

Jeśli zidentyfikowałaś u siebie podobne objawy, nie martw się, oznaczają one, że konie zmieniły Twoje życie na zawsze. Czas przywyknąć. Jesteś „nasza”. Konie to już nie twoje hobby, konie to twoje życie...